Dostałem list z WKU, w którym komisja z wojewódzkiego urzędu pracy sprawdziła moją moralność.

Najpierw pokłóciłem się z każdą osobą z trzech członków komisji:
– z przewodniczącym, bo zgubiłem dowód [wpadł za szafkę w przedpokoju gdzie czekałem na komisję] i dlatego, że nie zgodził się na nagrywanie,
– z protokolantem bo za wolno pisał,
– a z ostatnim – bo jak usłyszał, że według mnie armia może jedynie uczyć biernego oporu – to zburzyło jego cały światopogląd…

Nie pozwolili mi przeczytać oświadczenia, ale mogłem z niego korzystać.

Na życzenie Beginy Sławińskiej, autorki wpisu na blogu etyki praktycznej uzupełniam opis rozmowy… 2011-03-25

Przy składaniu dokumentów pani w sekretariacie powiedziała mi jakie będą pytania i jak odpowiadać, żeby komisja przyjęła mój punkt widzenia. Przyjąłem to, ale uznałem, że dam sobie radę.

Już nie pamiętam dokładnie pytań, ale najważniejsza była moja linia obrony twierdząca, że w sumie państwo może mieć wojsko [to też doradzała sekretarka], ale wyposażone jedynie jak policja. Karabiny maszynowe nie są w stanie bronic ludzi, a tylko mogą atakować i zabijać. To nie jest tarcza, ale nabój. Każdy inny rodzaj wojska powinien zostać zlikwidowany, jako przyszłe podłoże agresji [tego sekretarka już nie mówiła].

To zdanie wzbudziło oburzenie trzeciego z członków komisji, który w klasyczny sposób chciał, by armia stała na straży kraju. Kiedy już zaczęliśmy rozmawiać emocjonalnie o bezsensowności powstania warszawskiego i oddaniu Paryża protokolant nie nadążał z notowaniem i musieliśmy co chwilę na niego czekać… więc rozpętała się dziwna dyskusja z negatywnymi emocjami ;]

Przewodniczący w trakcje zmienił nastawienie z negatywnego [przy rozmowie o tym, czy mogę nagrywać, czy nie — uległem po zapewnieniu, że dostępny będzie protokół ze spotkania. Choć po zakończeniu sprawy nie został mi w końcu udostępniony, czego żałuję] na pozytywny w trakcie sprzeczki z trzecim członkiem komisji.

Po wyjściu oburzenie na moje poglądy trwało za drzwiami jeszcze trochę. Usłyszałem jednak po kilku minutach głos przewodniczącego komisji, który powiedział coś w stylu;

— No dobrze, ma takie poglądy, ale zadecydujmy czy może iść do wojska.

Potem poszedłem do domu.

W liście dostałem odpowiedź:
„Komisja stwierdziła, iż poborowy posiada spójny i konsekwentny system wartości, który jest gotów chronić poprzez wybór służby zastępczej. Poborowy nie poprzestał na hasłowym wymienieniu swoich zasad moralnych, lecz odniósł ich treść do istoty wojska oraz obowiązków żołnierza jako sprzecznych z nimi. Pan Maciej Smykowski udowodnił, iż troszczy się o swój system wartości, rzetelnie i z zaangażowaniem podchodzi do konieczności kierowania się nimi w życiu. Dla poborowego działania i azchowania związane z służbą wojskową nie mogą zostać uzgodnione z jego systemem wartości, co w konsekwencji powoduje konieczność odrzucenia możliwości jej odbycia.

Poborowy wykazuje dużą troskę swoją kondycję moralną. Z niechęcią odnosi się do sytuacji, które mogłyby w niepożądany, lub niekontrolowany sposób wpłynac na jego postawę moralną. Żadną miarą nie chce on stwarzać nawet potencjalnych okazji grożących koniecznością jej zmiany. Służbę wojskową postrzega w perspektywie moralnej, co świadczy o jego zaangażowaniu i poczuciu obowiązku co do powinności wyznaczonych przez jego zasady moralne. Komisja uważa, iż pan Maciej Smykowski odbywając zasadniczą służbę wojskową odczuwałby także konflikt moralny polegający na braku realizacji celów, które zostały wyznaczone przez jego zasady moralne. Ten konflikt celów mógłby w konsekwencji negatywnie wpłynąć na postawę moralną.”

Komisja wojskowa ma 14 dni na odwołanie się od orzeczenia komisji wojewódzkiej.
W międzyczasie okazało się, że w polsce dzieją się rzeczy różne [niedziałający link wiadomosci.onet.pl/1538000,11,item.html z wojskiem.
[tu inna wersja tej samej bajki o wojsku]

Jeśli doczekam w spokoju te 14 dni, to szukam miłego stowarzyszenie pożytku publicznego w okolicy, które mnie przyjmie na 18 miesięcy.