Śnił mi się zamek stojący pomiędzy zadbanymi łąkami, a lasem. Był magiczny i dziwny…
Miał czarnowłosą właścicielkę zamku, która właściwie została wybrana przez sam zamek do opiekowania się nim. Widać było postęp prac remontowych prowadzonych przez właścicielkę, ale tak naprawdę ani ona, ani miejscowi nie znali dokładnie wszystkich miejsc gdzie i jak prowadzony jest remont. Przeszedłem się trochę po nim i zrozumiałem, że zamek pokazuje te korytarze i sale, które chce – zmieniając układy korytarzy. Zobaczyłem kilka sal, okna walczące z drzewami (być może las przy zamku też był żywy?) i dach. W pewnym momencie doszedłem do lochów – okazało się, że właśnie tam jest awaria wody [już nie pamiętam – że jej nie będzie, czy że jest jej za dużo i coś zaleje]. Przyszło tam dwóch miejscowych i zaczęło naprawiać jakieś rury w lochchach wydrążonych w skale – czyli jakiejś starszej części zamku. W pewnym momencie zatrzasnęły się kraty i miejscowi zostali uwięzieni… Na miejscu była też właścicielka, ale nic nie mogliśmy zrobić. Zostali porwani.