Już od dwóch lat [conajmniej] nie obchodze świąt.
Na początku chciałem zaprotestować w rodzinie przeciwko byciem zmuszanym do świętowania. Rodzina cała na mnie krzyczała, ale skutek był taki, że rok później po prostu mnie uprzejmie zapytano, czy w tym roku chcę razem z nimi świętować… Była to wielka zmiana w podejściu i cieszyła i dalej cieszy mnie, że do takiego ustalenia doszliśmy.
W tym roku jestem w holadii. Pracuję w restauracji, która nie ma przerw 365 dni w roku otwarta. Mógłbym prosić o urlop, ale własnie muszę też się przeprowadzać, więc wyjazd na tydzień/dwa do polski odrzuciłem już jakiś czas temu.
Na tegoroczną okoliczność miałem plan zrobić jeden prezent i powoli się do tego przygotowywałem. Dzień za dniem płynął. Kilka osób wysłało życzenia, kilku ludziom odpisałem że to miłe, kilku że świąt nie obchodzę.
Wczoraj miałem rozmowę z siostrą, o tym jak ja dokładnie mogę świąt nie obchodzić i tyle. Poszedłem jak prawie codziennie do pracy. W pracy normalnie – ale po dwóch ostatnich dniach mało ludzi – na ulicach po drodze też widziałem niewielu, ale nie myślałemnad tym specjalnie – dlaczego. Taka widać karma była, ze dziś będzie spokojniejszy dzień.
Praca do 23. W międzyczasie oznaczyłem datą 24/XII otwarte butelki – też bez większych refleksji. Przyszliśmy do domu i pytam ignacka, czy przypadkiem jutro nie chce wcześniej na wigilię wpaść do siostry… i kochany uświadomił mi, że już właściwie jest 25 ;]
Kilka rzeczy mi się poukładało… ;];];]

samotna lawka

W każdym razie – sądzę, ze w polsce nie dałoby sie przegapić wigilii nawet w pracy.
A tak to – nowe doświadczenie za mną.
Da się nawet nie wiedzieć że już są święta i żyć dalej ;]