Ekologia na Śląsku traktowana jest źle.

Postęp technologiczny i bombardujące nas informacje przysłaniają nam fakt, że siedzimy na kruchej gałęzi równowagi ekologicznej. W ciągu ostatnich 20 lat wzbogaciliśmy się. Mamy większe telewizory, bardziej kolorowe opakowania, nowsze auta. Choć poziom zamożności bywa różny, aut i opakowań wciąż przybywa. Ubywa zaś empatii w naszych kontaktach z innymi ludźmi – i gatunkami. W pogoni za dobrobytem troszczymy się przede wszystkim o siebie, zapominając, że mamy tylko jedną, wspólna Ziemię. Jednak nie zawsze obchodzi nas los innych, nawet rodziny. Nie troszczymy się o sąsiadów. Źle traktujemy nasze zwierzęta domowe. Ogromna większość zwierząt hodowlanych spędza życie w zamknięciu, zaś nielicznym w naszym województwie dzikim zwierzętom zagraża rozwój miast oraz działalność myśliwych i kłusowników. Roślinność jest przez nas bezrefleksyjnie wykorzystywana. Zamiast lasów wolimy grunty orne i pastwiska, wycinamy też drzewa na meble i papier.

Podobnie traktujemy całe środowisko – zużywamy i zatruwamy wodę, wydobywamy minerały, tworząc hałdy. Produkcja, ogrzewanie, transport – zatruwają powietrze. Góry śmieci piętrzą się coraz wyżej. Biorąc pod uwagę zagrożenie związane z globalnym ociepleniem, zachowujemy się gorzej niż orkiestra na Titanicu, udająca, że okręt nie tonie. Dodatkowo, w mediach i języku potocznym ekolog to często ktoś, kto nie dba o ludzi, tylko o drzewka, żabki czy inne „mało ważne” sprawy. W rzeczywistości ekologów interesuje ekosystem, zapobieganie negatywnym skutkom ekspansji człowieka. Przykładowo – chronią wróble, żeby zachować równowagę w środowisku i aby plaga owadów nie spowodowała klęski głodu. Niestety, napotykają na brak zrozumienia ze strony władz, policji czy sądów. Nielegalne wysypiska, wycinkę drzew czy zatruwanie powietrza traktują oni jako sprawy mało istotne, choć ich skutki potrafią być bardziej szkodliwe dla społeczeństwa niż skutki innych przestępstw.

Ekologia powinna na stale wpisać się też w programy działania samorządów. Jednak obecne władze nie potrafią tego zapewnić. Choć większość mieszkańców segreguje bądź chce segregować śmieci, nie ma jednolitego systemu zbierania posegregowanych odpadów. Brakuje kaucji na plastikowe butelki. Mało która gmina pomaga w utylizacji elektrośmieci. Na fali wprowadzania doraźnych oszczędności w budżecie, zaczęto likwidować linie tramwajowe w Gliwicach, Chorzowie, Będzinie. Jednym z argumentów była opinia, że są one… nieekologiczne (!), co jest nieprawdą. Brakuje środków na rozwój przyjaznych środowisku metod ogrzewania mieszkań. Odbywa się masowa wycinka drzew w miastach i tych rosnących wzdłuż dróg. Omijając przepisy zarabia się na sprzedaży drewna kosztem mieszkańców, argumentując to dbałością o bezpieczeństwo na drogach – jakby to drzewa powodowały wypadki.

W naszym województwie organizacje ekologiczne nie mogą liczyć na partnerskie traktowanie przez samorządy. Dlatego tak ważne jest, aby wśród decydentów znalazły się osoby, które zdają sobie sprawę z zagrożeń ekologicznych i wiedzą, jak im zapobiegać.

W samorządzie muszą zasiadać też ekolodzy.

To mój apel, który pojawił się w ,,Zielonych Wiadomościach” Silesia:
Do pobrania w formacie .pdf
Więcej informacji na stronie zielonych: www.zieloni2004.pl