Zamiast kulturalnego balu ze zbiórką pieniędzy na dzieci z rozszczepieniem kręgosłupa mamy na placu Sejmu Śląskiego współczesny czołg imitujący „102 Rudego”. Tego, z którym czterej czołgiści i pies zabili z tysiąc Niemców, nikogo nie zgwałcili i nie obrabowali – gdzie polscy żołnierze spędzali wspaniałe wakacje na Syberii, Rosjanie są uwielbiani przez Polaków – a Niemcy znienawidzeni.

Doniesienia o czwartym Balu Charytatywnym Wojewody Śląskiego rozgłaszano już kilka tygodni wcześniej. Bal miał się odbyć pod hasłem: „Klasyka kina”. Opisywano scenografię, która miała nawiązywać do filmów takich jak: „Przeminęło z wiatrem”, „Śniadanie u Tiffany’ego” czy „Pół żartem, pół serio”. Miały wystąpić postacie z filmów jak: Nosferatu, Charlie Chaplin i Marylin Monroe.

Wojewoda śląski – Zygmunt Łukaszczyk – wraz z Fundacją Spina prowadzić mieli ten przebojowy bal oraz sprzedaż podarowanych przez ludzi polityki, kultury i sztuki dzieł i przedmiotów. Wszystko to, aby zebrać środki umożliwiające realizację prowadzonych przez fundację projektów sportowych, ortopedycznych oraz utworzenie pracowni dla dzieci z rozszczepem kręgosłupa.

Co wobec tego ujrzeć mogli mieszkańcy Katowic przed wspaniałym wejściem do budynku Urzędu Województwa Śląskiego? Co mogło się komponować z tak zaszczytnym celem? Gdzie można było tę instalację postawić?

(cc sa-by 3.0 polska) Maciej Psych Smykowski

Ponad czterdziestotonowy, współczesny polski czołg o nazwie „PT-91, twardy”. Oklejony serduszkami Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – uzbrojony w armatę i karabin maszynowy. Stanął na kostce brukowej przed wejściem, blokując przejście i utrudniając przejazd. Osoby z wózkami dziecięcymi czy niepełnosprawni nie mieli szans przejść wzdłuż budynku z powodu ustawienia tego kolosa. Namalowano na nim napisy „102” i „Rudy”. Miało to tłumaczyć wszystko.

Rozumiem podejście straży miejskiej, która przyjechała na moje wezwanie. Nie mogła założyć „szczęk”. Przyjęła wyjaśnienia kierowców i organizatorów: że to bal charytatywny i że wymaga zajęcia chodnika; że nie można jeździć po kostce tyle razy, bo się zniszczy; i że za godzinkę już odjadą.

Z tego co wiem, nie każdy może liczyć na taką łaskawość służb w Katowicach, ale jak pisałem – rozumiem.

Rozumiem również, że w ogniu pomysłów, jak urządzić bal, mogła taka wizja się pojawić i zostać. Wszak fundacja zajmująca się niepełnosprawnymi dziećmi nie jest agencją artystyczną i może się zdarzyć taka pomyłka w scenariuszu. Wzięcie „jakiegoś czołgu” zamiast występującego w propagandowym filmie wojennym i zaufanie, że obsługa zaparkuje go zgodnie z przepisami – to tylko szczegóły.

Jednak moim zdaniem urzędnicy województwa powinni się wykazać większą wrażliwością.

Kiedy z misji wojskowych wraca w ostatnich latach do Polski około 400 inwalidów wojennych, to na balu, który ma mieć nastrój zabawy – sprowadzanie bez specjalnej potrzeby używanego obecnie przez Wojsko Polskie czołgu na chodniki naszych miast – jest według mnie błędem. Ponadto brak przygotowania wygodnego obejścia takiego obiektu dla pieszych jest frapujący, skoro impreza jest na rzecz niepełnosprawnych dzieci.

 Można liczyć jedynie, że po interwencji Straży Miejskiej – trzy razy zastanowią się administrujący w budynku Urzędu Wojewódzkiego, zanim zamówią sprzęt militarny jako element wystroju. Ponieważ można by pomyśleć, że zamiast balu – Urząd Wojewódzki wiedzie na wojnę.