Siostra chodzi do gimnazjum – właśnie się dowiedziałem, że na książki ma wydać koło 250 zł na rok. Laptop kosztuje około 1000 zł gdyby kupia hurtowo cała szkoła, rata 250 zł na rok wystarczałoby na zapłacenie na laptopa dla każdego dziecka.
Tylko.. co robiliby nauczyciele, kiedy nie można sprawdzać zeszytów, gdy trzeba badać umiejętność przetwarzania i odbierania informacji, a nie samego przepisywania?

Czemu nie ma rewolucji – dla lepszego zrozumienia nowego świata, gdzie problemem jest nadmiar informacji, a nie jej brak? Czemu reforma szkolnictwa, to wprowadzenie mundurków, zamiast zmiany sposobu nauczania?
Mam nadzieję że następny minister coś w tej sferze zmieni.