Podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty, tak by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć przełożonego.

Ostatnio wpadłem na pomysł, żeby zebrać w jedno miejsce jakie grupy, które są współcześnie wykorzystywane do pracy niewolniczej w polsce.

  • praktykanci
    Często wykorzystywani jako dodatkowa siła robocza. Mało która firma myśli o nich jako o pracownikach na 10 lat. Zazwyczaj robią kawę i mają się uczyć zawodu, ale nikt z nimi nie będzie siedział i im tłumaczył co mają robić. Więc pałętają się po firmach mamieni wpisem w CV, tudzież zmuszni przez różnego rodzaju szkoły.
  • stażyści
    Prawie jak praktyki, jednakże kierowane masowo przez urzędy pracy. Mechanizm niewolnictwa wyglądał tak. Jeśli jesteś bezrobotny, musisz przyjąć ofertę pracy: „Bezrobotny musi przyjmować zaproponowane mu przez urząd pracy zatrudnienie lub inną pracę zarobkową, podlegającą ubezpieczeniom społecznym – o ile ma do tego wystarczające kwalifikacje bądź doświadczenie zawodowe.”. Wobec tego urząd wysyła Cie na staż, dostajesz 140% zasiłku dla bezrobotnego i nie jesteś już tak zupełnie bezrobotnym! Urząd się cieszy, Ty nie możesz odmówić, bo stracisz status bezrobotnego. Dostajesz marne pieniądze i często nudną pracę, bo stażystę można posłać do segregowania papierków.
  • poborowi
    Ogólnie – dyskryminacja na początek – sprawa nie obejmuje kobiet. Dlaczego? Bo mężczyźni częściej się biją na ulicy? Bo są mniej współczujący? Może gdyby było więcej kobiet w armii nie byłoby ostrzelania cywilów w Iraku…
    Wracając do tematu, młodzi faceci, jeśli tylko odwidzi im się szkoła zaczynają mieć problem. Nie jest to duży – bo wystarczy kilka rozmów z lekarzami i sprawa załatwiona. W papierach pozostaje co prawda jakieś orzeczenie o wysypce, ale to tyle.
    Gorzej, jeśli ktoś chce być uczciwy, lub nie umie kombinować – jest karany przymusowym pobytem w wojsku. Traci czas na kopaniu rowów i młodszych poborowych.
    Może oczywiście spróbować nie iść do wojska ze względu na przekonania, ale wtedy trafia do drugiego kociołka:
  • służba zastępcza
    Po tym jak udałoCi się przejść przez sito komisji w której udowadniasz że to co powiedziałeś, wynika z Twojej istoty i komisja w pół godziny sprawdza całą Twoją dusze i uznaje, że nie jest to li tylko ucieczka – trafiasz do służby zastępczej.
    Zazwyczaj z niej idzie się do straży pożarnej, czy szpitala – od niedawna można do stowarzyszeń [spełniających określone wmogi, ale jednak stowarzyszeń].
    Jeśli jest szefem Twój znajomy, albo taki się okaże, wszystko spokojnie będziesz musiał się pojawiać w pracy i dostaniesz 540 zł.
    Jeśli jednak nie bedzietak przyjaźnie musisz pracować – często ciężko 8h dziennie za 540 zł. nieważne, ze za tę samą robotę ludzie dookoła dostają 2000 zł. Ty jesteś tu na służbie zastępczej, a jeśli Ci to się nie podoba i nie przyjdziesz – grosi Ci 3 lata więzienia za dezercję.
  • wolontariusze
    Kolejne miejsce, gdzie szczytne ideały czesto wypacza rzeczywistość. Załużmy mamy stowarzyszenie. Mamy projekt, na który dostaliśmy grant 5000 zł [lub 50k zł, lub nawet 500k zł] w każdym razie okazuje się, że przydała by się praca większej ilości osób. W projekcie napisaliśmy, że będą to wolontarisze, gdyż jest to miłe i dobrze widziane, jak do organizacji garną się ludzie aby w geście dobrej woli pomagać.
    Problem w tym, ze tak naprawde bez pracy wolontariuszy nie jesteśmy w tanie wykonać projektu, a nie przewidzieliśmy dla nich żadnego wynagrodzenia – w końcu to wolontariusze.
    Więc pracują dla nas, my dajemy im gadźecikiki, czsem zwracamy pieniądze za bilety i telefony i dajemy laurkę, że pracowali u nas.
    Młodzi ludzie, którzy nabierają się na dobroczynność takiego układu tracą czas podając herbatę podczas konferencji, a po kilku latach spędzonych na róznych wolontariatach muszą wyjeżdżać za granicę, żeby mieć z czeg żyć.
    A kieszonkowe, które jest przecież możliwe zarezerwowane jest dla wolontariatów zagranicznych. Bo po co wolontariuszowi płacić, skoro nie trzeba?
  • niepełnosprawni
    Już ostatnim punktem są niepełnosprawni – często nie mają jak żyć inaczej niż z zasiłków, więc państwo utworzyło możliwość pracy i część zarobków dostaje się od pracodawcy, a cześć od funduszu.
    W sumie to najczystsza forma współpracy, gdzie rzeczywiście łatwo o obustronne zyski, jednak i tu często pracodawcy wykorzystują swoją pozycję i swoje zyski – dostają często pracownika, który nie ma innego wyjścia, zaś pracodawca płaci niepełny koszt zatrudnienia – często pełnoprawnego pracownika. Więc o żadnych podwyżkach nie może być mowy i raczej taki pracownik nie będzie zarabiał więcej niż taki sam, ale pełnosprawny – na tym samym stanowisku.
  • Ja osobiście doszedłem ostatnio do wniosku, że żeby miec mieszkanie i żyć spokojnie, bez nerwów potrzebuję pracować 6h dziennie za stawkę 25 zł/h przez minimum 5 lat.
    Dlatego uważam, ze jakakolwiek inna praca jest w jakimś sposób wykorzystaniem człowieka… choć w zdrugiej strony – gdybym miał taką pracę – mógłbym zostać wolotariuszem, kilka godzin dziennie – bo miałbym na to i czas i środki. Czego sobie i wszystkim życzę.