Dzięki konkursowi radia Egida dostałem wejściówkę na drugi festiwal poezji śpiewanej Nastroje. Dziękuję za to serdecznie.

Renata Przemyk, nastroje z zespolikiem

Sala festiwalowa mieściła się w sali koncertowej Górnośląskiego Centrum Kultury.

Na festiwal przyszedłem na 15 min przed rozpoczęciem. Witały nasz trzy dziewczyny przebrane w białe stroje, powitały otwarte sale wystawowe GCKu [o godzinie 20.00]. Było miło. Obejrzeliśmy pół jednej wystawy i poszliśmy na otwarcie.

Festiwal prowadziła para Basia Stępniak-Wilk z niewiadomym mi mężczyzną. Basia jest znana głównie ze swojej piosenki o bombonierce; próbowała poetycznie rozbudzić publiczność. Było to trudne gdyż publiczności było tylko jakieś 150 osób, porozrzucane po liczącej 1000 miejsc [wg danych GCK] sali. Do tego średni wiek widzów był raczej po 40-tce i mało skory do współpracy. Jak widać cena biletów 70/80 zł była zbyt zaporowa.

Pierwszy wystąpił Stanisław Sojka z zespołem i Januszem [Yaniną] Iwańskim. Zespół wystąpił [jeśli się nie mylę] w 7 osobowym składzie.
Sojka usmiechał się do publiczności w każdej piosence, ale bez zmian nastroju i wyszło to trochę sztucznie. Zaśpiewał też szlagier biesiadny [do którego Osiecka dopisała ponoć dwie zwrotki] „Upływa szybko życie”. Zbyszek Uhuru Brysiak grający na perkusjonaliach co jakis czas brzdękał młoteczkiem w dzwoneczek o takim dźwięku, ze patrzyłem co chwila która struna pękła… Podsumowując — Sojka Wystąpił poprawnie, ale ani nie czarował widzów, ani się bardzo nie starał. Jak dla mnie było to przykre.

Następnie wystąpiła Basia Stępniak-Wilk. Lubię jak śpiewa, ale nie jest to styl który mnie porywa. Kasia [która była ze mną] określiła, że jest zbyt przesłodzona. Jak za dużo widziałem w tekście migoczących aniołków z odpustu.
Wystąpiła z uroczym klarnecistą[?]; do tego równie sprawna perkusistka; był również sprawiający na mnie wrażenie dobrego klawiszowiec; oraz basista — jego mało słyszałem, ale za to grał bez butów.
Na plus tego występu dodałbym, że próbowała rozmawiać z publicznością. niestety nie był to dialog i do założonej tezy, że pory roku są cztery, [choć publiczność uznała że jest sześć z flagowym przedwiośniem nie umiała odnieść uwag publiczności.
W każdym razie miły głos i próba rozmowy są na plus, ale ze względu na mój gust oceniam jako poprawny.

Następna w programie była przerwa w której miała wieczór autorski Wiesława Kwinto-Koczan, ale po rekomendacji, że lubił ją ksiądz Twardowski i posłuchania burczącego żołądka zrezygnowałem z tej atrakcji. Przy okazji okazało się, że nie można dokończyć zwiedzania, gdyż wszystkie sale wystawowe są już zamknięte, co dla mnie było sporym minusem ze strony GCKu. Drugim minusem było to, że w cenie obiecywano ciepły posiłek, ale niestety nie było możliwości wyboru wegetariańskiego, więc 9h spędziłem na orzeszkach i herbacie.
Nie wiem czemu organizatorzy nie wpadli na pomysł, że ludzie słuchający poezję śpiewaną mogą być wegetarianami.

Następny po przerwie odbył się koncert Renaty Przemyk. I to był punkt programu, dla którego cieszę się, że byłem na tym festiwalu.
Renata wystąpiła ubrana w czarną suknię, czarne buty na obcasie i z dwoma walizkami. Występowała w towarzystwie tylko dwóch panów z gitarami.
Chciała również żeby był to nastrojowy koncert, ale w odróżnieniu od Basi Stępniak, ten nastrój nie był lukrowy, raczej kobiecy i dojrzały. Powiedziała o swoim talizmanie indyjskim, rozstawiła dwoneczki, bębenek, młoteczek, zaklinacz deszczu, gitarę.
Podczas koncertu często miała w rękach dwa instrumenty i śpiewała równocześnie. Aby się dopasować do klimatu piosenek zakładała i zdejmowała przypinkę do włosów. Raz wymieniła buty z czarnych obcasów na różowe pantofelki.
Kilka razy, kiedy było duże napięcie, lub były jakieś pomyłki — zginała się w pół ze śmiechu. Jednak całość była czarująca i w wybitnie swoim stylu. Poza tym specjalnie na ten festiwal zaśpiewała premierowo tę piosenkę:
.

Była też osobą, która rozbudziła publiczność i dostała największe brawa.

Następnie krótko. Spektakl Maleny Zynger — to tak naprawdę zestaw piosenek i recytacji — w sumie szkoda, że nie na dużej scenie, ale trochę nie rozumiem idei, bo poszczególne scenki jak dla mnie nie łączyły się w żadną całość. Tomek Wachnowski — weteran — nie mój klimat, wyszedłem na przerwę. Marek Andrzejewski — świetny głos, ale też całość zbyt monotonna. Lidia Jazgor — słabo i usypiająco, do tego [podobnie jak Sojka] weszła w klimty przyśpiewek biesiadnych. Na wieczór autorski Barbary Gruszki – Zych sił już nie miałem [i wtedy okazało się że skończył się bogracz i za wejściówki można dostać kanapki, jednak też wszystkie z mięsne… ].

Moim odkryciem okazała się dla mnie Barbara Gąsienica-Giewont. Młoda dziewczyna w zielonej sukieneczce, a dała radę.

I na koniec zaśpiewał Jakub Blokesz. Jak dla mnie smutne jest to, że jako młody chłopak śpiewa piosenki w większości zmarłych już ludzi, ale przynajmniej był pierwszą osobą, która miała piosenki o tematyce społecznej. Próbował również przetłumaczyć piosenkę Jaromira Nohavicy, lecz przeszkadzała mi liczba sylab zmieniająca rytm oryginalnego refrenu. W każdym razie życzę mu powodzenia.

Pojawił się również klawiszowiec Jaś Kusek, który bardzo jest podobny do mojego znajomego fortepianisty Grzesia, którego pozdrawiam.
Jaś Kusek

Podumowując. Nie wiem czy uda się następny festiwal. Wydaje mi się, że jeśli obniży się cenę biletu, rozbije się festiwal na dwa dni, to może się powieść. Lecz w tej formule, która została mi przedstawiona — raczej była to klapa, pomimo świetnego występu Renaty Przemyk.

Linki do wykonawców: http://www.last.fm/festival/1847493+Nastroje+2011