Garść plotek.
Nasza restauracyjka w święŧa daje nam – pracownikom darmową kolacyjkę w pierwszy dzień świąt, po pracy. Poza tym wspiera nas bonem na 30 € na zakupy w V & D. Niestety nie mogliśmy się bawić dowolnie długo, bo jednak zarządcy wymyślili zamknięcie lokalu. Zdążyłem jednak już wlać w się 1,5 butelki wina co spowodowało, że dałem się podpuścić iggiemu na jazdę bez trzymanki tuż pod domem… Tego, że się wywaliłem i walnąłęm głową – już nie pamiętam. Rano obudził mnie ból główy – co było dziwne, gdyż nigdy jeszcze kaca nie miałem… Jeszcze tylko ten rozbrykany koziołek iggi wlał mi naparstek nalewki cytrynowej jak spałem [trzymamy taką butelkę ochydztwa kupionego dla sprawdzenia smaku].
Więc nie wiem czy to było po walnięciu, czy po winie, czy po nalewce. W każdym razie po jednym dniu chorowania – przeszło.

Dziś za to udałem się do spomnianego sklepu V & D i udało mi się zakupić milusie brązowe sztruksy z przeceny po 9 € – co uważam za sukces ;]

Z mniejszych sukcesów [nie używajmy słowa porażka. Jeszcze… ] – nadal nie mamy mieszkania, ale dziś znalazła się fajna oferta – może się uda mi jutro czegoś więcej dowiedzieć.
Na pewno mamy już oferowaną pomoc przy przeprowadzce od męża siostry ignaca [ktoś rozumie w lot takie określenia? Ja nigdy.]. Chłopak ma vana i możemy przewozić wszystko autem, a nie wynajmować na dzień rower transportowy…
Teraz tylko mieszkanie…